Rozdział 46

 

“Pan”



Następnego dnia dwór cesarski został zamknięty. Mo Xi sprowadził Gu Manga, aby zarejestrować go jako niewolnika.

W większości krajów niewolnicy byli pokorni. Nie mogli kultywować ani studiować i byli nazywani „narzędziami”. Chociaż Chonghua zasadniczo się od nich nie różniło, to przynajmniej ich postawa była nieco łagodniejsza.

Odkąd zmarły cesarz odziedziczył tron, Chonghua zniosło surowe określenie „narzędzia” i pozwolił niewolnikom o przyzwoitych kwalifikacjach wstępować do Akademii Kultywacyjnej i rozwijać swoje duchowe rdzenie. Zmarły cesarz mianował nawet niewolników generałami i pozwolił im utworzyć armię służącą krajowi.

Te zmiany wywołały ogromne poruszenie w Chonghua. Wszyscy starzy arystokraci protestowali, mówiąc, że powtarzają błędy przeszłości i że ambicje wilków są niezgłębione. Gdyby cesarz dał niewolnikom władzę, pragnęliby więcej.

Wynikało z tego, że jeśli niewolnikom pozwolono kultywować i osiedlić się, trudno było zagwarantować, że nie będą pożądać rewolucji. Kto chciałby być zdeptany pod stopami?

Ale stary cesarz nie słuchał. Czuł, że na całym kontynencie wznoszą się płomienie wojny. Zatargi między państwami stawały się coraz bardziej intensywne. Każdy, kto ma taką możliwość, powinien zostać zmobilizowany. W przeciwnym razie sprawy wewnętrzne byłyby stabilne, ale kłopoty zewnętrzne byłyby nieuniknione.

Gu Mang i jego armia żółwi powstali właśnie w tych okolicznościach.

Jednak nowy monarcha miał swoich własnych urzędników. Po wstąpieniu na tron aktualny cesarz poczuł, że „sprawy wewnętrzne” są ważniejsze niż „zewnętrzne kłopoty”, więc dał przykład, zmniejszając władzę Gu Manga i degradując go, by uspokoić starą szlachtę.

Doprowadziło to do dzisiejszej sytuacji.

— To tutaj. — Powóz zatrzymał się przed małym sklepikiem obok Akademii Kultywacyjnej. Mo Xi poszedł naprzód i zapukał do na wpół zamkniętych drzwi.

To był stary sklep z ciasnym wejściem. Od dłuższego czasu był w ruinie. Przed sklepem leniwie rzucono drewnianą tablicę z napisem „Huta metalu”. Czerwona farba zaczęła się łuszczyć.

— Gdzie jesteśmy? — zapytał Gu Mang.

Mo Xi nie odpowiedział. Po prostu pchnął stare, drewniane drzwi i wprowadził Gu Manga do środka.

Oświetlenie w sklepie było słabe, a światło słoneczne z zewnątrz przez długi czas nie docierało do wnętrza budynku. Sklep wypełniony był silnym zapachem zgniłego drewna. Jednak, aby zaoszczędzić pieniądze, sklepikarz odmówił zapalenia lampy i polegał tylko na świetle z pieca.

Przygarbiony starzec siedział przed piecem do wytapiania, powoli wdmuchując powietrze do paleniska. Kiedy dmuchnął, pojawiły się czerwone iskry i purpurowy dym, a z rowków wypłynęło olśniewająco pomarańczowe roztopione żelazo, niczym lawa wypływająca z podziemia.

— Wujku Song — odezwał się Mo Xi.

Stary kowal był tak pochłonięty swoim dziełem, że nie słyszał, co dzieje się za jego plecami.

Mo Xipodniósł głos i zawołał ponownie: 

— Wujku. 

Dopiero wtedy starzec zareagował. Powoli odwrócił głowę. Blask ognia odbijał się na jego pomarszczonej, starej twarzy. Spojrzał na Mo Xi i przez chwilę był oszołomiony. Potem spojrzał na Gu Manga, a na jego twarzy pojawił się wyraz zrozumienia. Szybko wstał i ukłonił się drżąco.

— Och, och… to generał Gu…

Gu Mang nie wiedział, co się dzieje. Widząc, jak starzec mu się kłania, poszedł w jego ślady i ukłonił się starcowi.

Mo Xi milczał przez chwilę. 

— On już nie jest generałem Gu.

Wujek Song był zdezorientowany. 

— Czy tak jest? Więc kim on jest teraz?

— Więźniem.

Wujek Song był bardzo zaskoczony. Przez długi czas wpatrywał się w Gu Manga.

— Więzień…więzień…

Powoli podszedł i chwycił rękę Gu Manga swoją pomarszczoną dłonią. Po chwili oszołomienia nagle się uśmiechnął i zaczął gadać bzdury.

— Och, Xiao[1] Gu, masz szczęście. Słuchaj, nie okłamałem cię, prawda? Wciąż jest wielu dobrych ludzi na tym świecie. Od teraz nie jesteś już niewolnikiem Wangshu. — Mówiąc, radośnie poklepał grzbiet dłoni Gu Manga. — Chodź, zrobię niewolniczy kajdan na twoją szyję.

Słysząc mętne słowa starca, oczy Mo Xi zabłysły głębokim bólem. Zamknął oczy, a jego jabłko Adama poruszyło się lekko. Już miał coś powiedzieć, gdy nagle usłyszał stłumiony dźwięk z góry. Drewniana drabina zaskrzypiała. — Panie Xihe, dlaczego tu jesteś? — rozległ się delikatny głos.

Mo Xi odwrócił głowę i zobaczył mężczyznę ubranego w zwykłą białą szatę, wspartego na drewnianej kuli, schodzącego z trudem po schodach.

To był Jiang Yexue.

Jiang Yexue był właścicielem tej huty. Wujek Song był mistrzem hutniczym w rodzinie Yue. Można go uznać za mentora Jiang Yexue. Po wydaleniu Jiang Yexue z rodziny Yue jedyną osobą, która chciała mu towarzyszyć, był ten stary człowiek z rodziny Yue.

— Przywiozłem go tutaj, aby został zarejestrowany jako niewolnik — powiedział Mo Xi.

— Kogo? — Jiang Yexue był lekko zaskoczony.

Mo Xi obrócił swoje wysokie i wyprostowane ciało, ukazując Gu Manga, który rozglądał się w lewo i w prawo, ukryty za jego plecami.

… 

— To generał Gu… — wymamrotał Yexue.

Wujek Song, który był obok niego, nie chciał zostać pominięty. Wyciągnął wyschniętą, podobną do gałązki rękę i poklepał ucznia po plecach. 

— Dzisiaj jest naprawdę dobry dzień — powiedział wesoło. —  Yexue, spójrz, nasz Xiao Gu jest obiecujący. Jest pierwszym w Chonghua zarejestrowanym jako niewolnik, prawda? To naprawdę nie jest łatwe.

Jiang Yexue westchnął. 

— Mistrzu, to, o czym mówisz, wydarzyło się wiele lat temu.

Wujek Song był zdziwiony.

 — Czy znowu źle zapamiętałem?

— Tak. W tamtym czasie mogłem jeszcze biegać i chodzić. — Jiang Yexue opuścił rzęsy i uśmiechnął się do starca. — Mistrzu, musisz być zmęczony. Idź i odpocznij.

Jiang Yexue pocieszył starca i wrócił do dwójki klientów.

— Przepraszam, Xihe-Jun. Mistrz mówił niespójnie przez te wszystkie lata. Mam nadzieję, że nie masz mu tego za złe.

— W porządku — powiedział Mo Xi.

Gu Mang zamrugał i poszedł w jego ślady. 

— Jest w porządku.

Mo Xi spojrzał na niego. Sposób, w jaki dzisiaj patrzył na Gu Manga, nie był zaciekły, ale trochę dziwny. Wyglądało to tak, jakby jego umysł był spowity cieniem przeszłości.

Jiang Yexue przyjął to wszystko. 

— Jeśli chcesz zarejestrować niewolnika, proszę chodź ze mną na górę.

— Ale twoje nogi… — powiedział Mo Xi.

— Używam moich kul. — Jiang Yexue uśmiechnął się. — W porządku. Mogę chodzić.

Poszli na górę. Drugie piętro huty było znacznie jaśniejsze. Na półkach wisiały wszelkiego rodzaju bronie i zbroje skondensowane z duchowej energii.

W tym świecie większość broni używanej przez kultywujących została wykonana właśnie z energii duchowej. Chodzili oni do różnych hut, aby wybrać broń, którą lubili, i pozwalali hutom łączyć broń z ich własnymi duchowymi rdzeniami. Kiedy chcieli jej użyć, wystarczyło wyrecytować zaklęcie, a broń została przywołana.

Chociaż ta broń nie była tak potężna jak broń duchowa, została wykonana na podobnych zasadach i była bardzo potężna.

Aby stworzyć potężną broń, hutnicy wyruszali na polowanie na wszelkiego rodzaju duchowe esencje — dziób ognistego feniksa, pazury zielonego smoka, zęby pożerającego niebo białego słonia… Im bardziej zaciekła duchowa bestia, im potężniejsza była duchowa moc i tym potężniejsza była udoskonalona broń.

Niektórzy hutnicy używali nawet urażonych duchów do tworzenia broni, która mogłaby przywoływać mściwe duchy, aby pomogły im w walce. Najbardziej typowym przykładem był Talizman Ducha Wody przekazywany w rodzinie Wangshu-Juna. Mówiono, że było w nim dziewięć tysięcy utopionych złych duchów, które były pełne urazy. Był też duch miecza, Li Qingqian, który stosował tę samą zasadę.

Ale huta Jiang Yexue była inna. Wzrok starca był tak zły, że był bliski śmierci. Jeśli chodzi o samego Jiang Yexue, miał tak miękkie serce, że nie mógł znieść zabicia nawet mrówki. Poproszenie go o walkę z feniksami i smokami było po prostu głupie.

— Duchowa moc, której używam do udoskonalania broni, pochodzi z kwiatów i roślin.

Odwrócił głowę i zobaczył, że Mo Xi patrzy na parapet jego okna. Nie mógł nic poradzić na to, że czuł się trochę zawstydzony. Duchowe esencje roślin, które suszył na parapecie, były miękkie i wątłe. Jedno spojrzenie i można było stwierdzić, że nie były zbyt przydatne.

— Dzieci z Akademii Kultywacyjnej… przychodzą tu kupować trochę broni. Są łatwiejsze do kontrolowania i mniej niebezpieczne dla początkujących.

— Nie ma w tym nic złego — powiedział Mo Xi.

Jiang Yexue uśmiechnął się.

Chociaż jego umiejętności rafinacji pochodziły od rodziny Yue, jego sposób wykuwania był zupełnie inny niż rodziny Yue. Yue Juntian stosował tyranię podczas udoskonalania broni, podczas gdy Murong Chuyi nie dbało o to, czy jest to okrutne, czy nie. Dlatego, gdy był młody, Jiang Yexue często miał konflikty z ojcem z powodu ich różnych ideologii.

Bardzo trudno było zmienić czyjeś zdanie, chyba, że cierpiał nieznośny ból.

W rzeczywistości, nawet gdyby incydent z jego zmarłą żoną nie miał miejsca, Mo Xi czuł, że Jiang Yexue ostatecznie i tak rozstałby się z rodziną Yue.

Jiang Yexue zdjął z półki żelazne pudełko wypełnione materiałami do uszlachetniania. Otrzepał go z kurzu i podszedł do Mo Xi oraz Gu Manga.

Mo Xi towarzyszył kiedyś Gu Mangowi przy usuwaniu przeklętego kajdana niewolnika, więc dobrze znał tę żelazną skrzynkę. Jiang Yexue spojrzał na niego z pewnym wahaniem.

— Xihe-Jun, zamierzam rzucić zaklęcie. Jeszcze możesz się wycofać.

Twarz Mo Xi była bardzo spokojna. Spojrzał na czarną skrzynkę bez żadnego wyrazu.

— Nie ma potrzeby.

— Dobrze, w takim razie zaczynam.

Postawił pudełko na ziemi i powiedział do Gu Manga: 

— Gu… — Słowa były na końcu jego języka, ale nie wiedział, jak się do niego zwracać. Mógł tylko westchnąć i ominąć tę niezręczną część. — Proszę usiąść. Zamknij oczy i połóż rękę na pudełku.

Gu Mang spokojnie zrobił dwie pierwsze rzeczy, ale odmówił zrobienia ostatniej. Ponownie otworzył oczy i przez chwilę wpatrywał się w pudełko.

— Nie podoba mi się to — mruknął. Potem spojrzał na Mo Xi i powiedział — Wychodzę.

— Usiądź.

— Wychodzę.

— Jeśli nadal chcesz pozostać w rezydencji Xihe, musisz robić to, co mówi.

Gu Mang nie mógł zrobić nic więcej, jak tylko wykrzywić usta. Wyglądał na trochę skrzywdzonego i trochę czujnego. Ale po chwili wahania nadal położył rękę na pudełku.

— Rzuć zaklęcie — powiedział Mo Xi do Jiang Yexue.

Jiang Yexue skinął głową. Sposób, w jaki Murong Lian zrobił to w przeszłości, był niedopuszczalny. Przeklęty kajdan był bardzo potężny. Jeśli zostałby źle zapięty, mógł zaburzyć przepływ duchowej energii, a nawet przypadkową śmierć.

Ale w tamtym czasie byli bandą dzieciaków, która nie rozumiała tej zasady.

Jiang Yexue spuścił wzrok i cicho wyrecytował zaklęcie. Wkrótce z dziury w żelaznej skrzynce wypłynął mroczny strumień duchowy. Ten duchowy przepływ wspiął się po ramieniu Gu Manga jak wąż, od przedramienia, przez ramię, aż do obojczyka… Okrążył jego szyję i w końcu skondensował się w żelazną obręcz, z jadeitowym żetonem z przodu.

— Zrobione.

Gu Mang otworzył oczy i dotknął swojej szyi. Nic nie powiedział po pierwszym dotknięciu. Ale wkrótce dotknął go po raz drugi. Tym razem przemówił. Odwrócił głowę i wymamrotał w zamyśleniu: 

— Naszyjnik…?

Mo Xi oparł się o okno i skrzyżował swoje długie nogi. Słysząc, jak to mówi, był zaskoczony. — Co?

— Dałeś mi naszyjnik? — powtórzył zdziwiony Gu Mang.

— …

Mo Xi nie odpowiedział, ale Jiang Yexue nie mógł znieść widoku mężczyzny, który był w takim stanie. Skinął głową.

Gu Mang otrzymał potwierdzenie. Jego niebieskie oczy błysnęły rozproszonym światłem. Wielokrotnie dotykał swojego niewolniczego naszyjnika. Jego twarz, która wyglądała równie łagodnie i życzliwie jak poprzednio, wyrażała ostrożną radość.

Potem odwrócił głowę i spojrzał na Mo Xi.

— Dziękuję.

Wilgotny wiatr wiał przez okno, rozwiewając włosy na skroniach Mo Xi. Stał niedaleko ze skrzyżowanymi ramionami, patrząc bez słowa na profil Gu Manga.

Obecny Gu Mang był jak fragment starego Gu-shixionga. Chciał zobaczyć w nim cień swojego starego przyjaciela, ale w końcu jego jedynym rezultatem było to, że jego oczy zaczęły piec.

Kiedy nikt nie zwracał na niego uwagi, zamknął oczy zawstydzony, a jego gardło się ścisnęło…

Wiele lat temu, na drugim piętrze sklepu hutniczego, w tym pokoju, młody Gu Mang również dotknął obroży niewolnika z promiennym uśmiechem na twarzy.

Wtedy ten naszyjnik zdjął mu wujek Song.

“To koniec, starszy bracie Gu. Od teraz nie jesteś już własnością Murong Liana. — Mo Xi spojrzał na twarz Gu Manga i powiedział uroczyście: — Jesteś wolny.”

Wtedy naszyjnik został zdjęty, a Gu Mang się uśmiechał.

Czas płynie, a okoliczności się zmieniają.

Tym razem nszyjnik wrócił na jego szyję, a Gu Mang wciąż się uśmiechał. Wydawało się, że nic się nie zmieniło.

Ale Mo Xi czuł, jakby w gardle miał ostry cierń. Nie mógł tego przełknąć, bez względu na to, jak bardzo się starał.

Ta gorycz prawdopodobnie będzie go prześladować go do końca życia.

— Czekaj — Jiang Yexue rozmawiał z Gu Mangiem. — To jeszcze nie koniec. Muszę jeszcze napisać kilka słów na tym… naszyjniku.

— Jakich słów?

— Twoje imię i nazwisko, numer identyfikacyjny. — Przejrzał rejestry niewolników Chonghua, sprawdzając, ilu niewolników w tym kraju było związanych naszyjnikiem. — Siedemset dziewięćdziesiąt.

Gu Mang nie wiedział, co to oznacza. Po prostu go słuchał, jakby nie rozumiał.

Jiang Yexue użył swojej duchowej mocy do wygrawerowania słów na przedniej stronie żetonu i odwrócił go, żeby napisać kolejne informacje na odwrocie. Zanim jednak to zrobił, znów podniósł głowę, ale tym razem nie spojrzał na Gu Manga. Zamiast tego spojrzał na Mo Xi, który stał pod światło przy oknie. Jego wyraz twarzy był trudny do odczytania.

— Xihe-Jun, spójrz na tę stronę…

— Nie trzeba tego grawerować — powiedział Mo Xi.

— Ale obawiam się, że jest to niezgodne z zasadami. Nawet jeśli nie jest to imię osoby, powinno to być nazwisko rodowe lub nazwa domu.

— Nie ma potrzeby. — Mo Xiodwrócił twarz.

Jiang Yexue westchnął.

— Ale…

— Chcesz też napisać na drugiej stronie? — zapytał nagle Gu Mang. — Co chcesz wygrawerować?

— Tak — powiedział Jiang Yexue. — Chcesz wygrawerować imię twojego pana.

Gu Mang zmarszczył brwi i zamyślił się na chwilę. Gdy Mo Xi miał już niecierpliwie powiedzieć mu, żeby wyszedł, ten nagle powiedział: 

— Wiem, kogo wygrawerować. — Odwrócił się, by spojrzeć na Mo Xi. — Ciebie.

— Co za bzdury opowiadasz?

— Jesteś Panem. Wiele osób tak cię nazywa”

Mo Xi zamknął oczy i zmarszczył brwi. 

— To nieistotne. Wstań i chodź ze mną.

— Czy nie mogę wygrawerować twojego imienia?

— Nie — powiedział Mo Xi surowo.

Nie wiedział dlaczego, ale na samą myśl o naszyjniku z jego imieniem wygrawerowanym na odwrocie, wiszącym na szyi Gu Manga, krew się w nim zagotowała. Potrząsnął niecierpliwie głową, jakby próbował strząsnąć komara, który zakłócił jego spokój. Potem chwycił Gu Manga za kołnierz i podniósł go do góry. 

— Starszy Qingxu, do widzenia — powiedział do Jiang Yexue.

— Odprowadzę cię — odparł drugi.

— Nie możesz normalnie chodzić. Nie ma takiej potrzeby.

Jiang Yexue uśmiechnął się.

— To nic takiego. Jestem do tego przyzwyczajony. Poza tym idę na Wschodni Rynek kupić trochę olejku sosnowego. Poczekaj na mnie.

— A co z twoim wózkiem inwalidzkim? — zapytał Mo Xi. — Przyniosę go dla ciebie.

— Niedobrze jest cały czas siedzieć. Wystarczy drewniana kula. — Jiang Yexue włożył kilka muszli do swojej sakiewki Qiankun. — Chodźmy.

We trójkę dotarli do sklepu na rogu ulicy. Jiang Yexue poprosił sklepikarza o dwie butelki olejku sosnowego. Kiedy czekali, aż sklepikarz wróci, kurtyna sklepu poniosła się i opadła. Młody mężczyzna wszedł i krzyknął: 

— Sklepikarzu, sklepikarzu! Czy rzeczy, które zamówiła moja rodzina, dotarły?

Potem rozległ się kolejny zimny i dostojny głos.

— Yue Chenqing, nie skacz jak małpa.

Odwrócili się i zobaczyli wchodzącego Yue Chenqing, a za nim Murong Chuyi w białej szacie.

Kiedy dwie grupy ludzi spotkały się twarzą w twarz, oboje byli zaskoczeni i oszołomieni.

Zwłaszcza Murong Chuyi. Jego bystre oczy spoczęły na Jiang Yexue i lekko się zwęziły.

— …

— …

Atmosfera była dość dziwna.

Siostra Murong Chuyi była pierwszą żoną Yue Juntiana, a matka Jiang Yexue była konkubiną Yue Juntian. Teraz, gdy obie kobiety zmarły, ich dzieci nadal nie zapomniały o przeszłości.

— Chuyi… — szepnął Jiang Yexue.

Murong Chuyi nie powiedział ani słowa. Nagle odwrócił się i wyszedł.

Yue Chenqing pospiesznie próbował go zatrzymać.

— Czwarty wujku…

Ale Murong Chuyi już podniósł zasłonę i wyszedł. Z zewnątrz dobiegł jego zimny i zły głos: — Yue Chenqing, za każdym razem, gdy z tobą wychodzę, nic dobrego się nie dzieje.

Yue Chenqing był tak zaniepokojony, że zignorowała obecność Jiang Yexue. Tupał niespokojnie nogami i krzyczał:

— Czwarty wujku! Nie wiedziałem, że on tu jest… Nie odchodź, czekaj na mnie…

— Nie idź za mną! — powiedział Murong Chuyi.

Powiedział, żeby za nim nie podążać, więc Yue Chenqing nie odważył się sprzeciwić. Mógł tylko stać przygnębiony i patrzeć na innych. Na chwilę zapadła cisza.

Jiang Yexue westchnął iw końcu zdecydował się ją przerwać.

— Chenqing, Chuyi…czy on nadal tak cię traktuje?


-------------

Przypisy:
[1] Xiao -  to neutralne pod względem płci imię i ma kilka znaczeń, ale najbardziej godnymi uwagi tłumaczeniami są „świt”, „mały” i „budzący szacunek u starszych”.

Komentarze